sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 3 Anioł dobra

*L*I*L*Y*

   Stałam przed wielkimi wrotami. Było cicho i zapadał zmrok. W końcu drzwi się otworzyły. I dobrze, bo było mi coraz zimniej. Z zamku na dodatek wydobył się chłodny podmuch. Przede mną stała postać przypominająca mężczyznę. Lekko dygnęłam i przywitałam się:
- Witam. Nazywam się Liliana ...
- Lily Mond? - dokończył zimno mężczyzna.
- Tak. Podobno mieszka w tym zamku mój wuj, Are?
- Wejdź - odpowiedział człowiek.
   Od razu wydał mi się zimny i nieprzyjemny. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, ale chyba nie musiał go robić. Cicho podniosłam mój bagaż i dogoniłam go.
- Przepraszam cię - powiedział - zapomniałem się przedstawić.
"W samą porę" - przeszło mi przez myśl.
- Nazywam się Are Mond i zdaje się jestem twoim wujem. - Powiedział to tak nienaturalnie i chłodno jakby obojętnie. Od razu go znienawidziłam. I choć było bardzo ciemno ujrzałam jego bladą twarz. Była przepracowana. Przez chwilę myślałam, że praca go wykańcza, ale to chyba nie było to.
   Poszłam za nim, gdy nagle stanęłam patrząc na piękny obraz. Wuj nie zatrzymał się więc szybko musiałam za nim biec. Doszliśmy do schodów i wspięliśmy się na szczyt. To było wieża jak się później okazało. Are zaświecił światło i ujrzałam piękny, mały pokoik. Wuj wyszedł i usłyszałam na schodach jego kroki. Rozejrzałam się po pokoju. Wydawał się taki piękny, ale czułam, ze skrywa jakąś tajemnicę, o której dowiem się w swoim czasie. Teraz pomyślałam o całym zamku. Po co wujowi taka twierdza? I czemu moi rodzice mi o nim nie powiedzieli? No i pozostają jeszcze jego myśli. Nic nie odczuwam, tak jakby on nie miał zmartwień, pragnień itp. Wyjrzałam na zewnątrz. Wszędzie rosły drzewa i pięły się winorośle. "No to fajne życie mnie czeka" - pomyślałam. Usiadłam na łóżku i rozpakowałam ubrania. Schowałam je do kufra przed łóżkiem. Popatrzyłam na zegar. Dochodziła dwudziesta druga w nocy. Ubrałam piżamę czy jak to tam nazwać i położyłam się spać. Jutro czekało mnie poznawanie nowego domu.

*A*R*E*

   Schodząc na dół myślałem o Lily. Nie było mi jej żal. W ogóle nie przejmowałem się jej losem. Była jak tysiące ludzi w Norwegii. Ale było coś w je oczach, coś innego. "Nie będę zaprzątał sobie tym głowy" - pomyślałem i wszedłem do biblioteki. Popatrzyłem na księgę leżącą na biurku i zamknąłem ją odkładając na miejsce. Popatrzyłem w stronę dużego obrazu nad biurkiem i poczułem się obserwowany lecz w pokoju nie był żywej duszy, ale mogła być nieżywa.
- Czego znowu ode mnie chcesz? - zapytałem. Nikt nie odpowiedział, ale usłyszałem podmuch wiatru.
- Niczego. Przyszłam cię odwiedzić - powiedział jakiś głos, a później ujrzałem piękną kobiete odzianą w suknię. Przybyła jako duch. Okno otworzyło się szerzej.
- Nela rozmawialiśmy już o tym twoim przychodzeniu znienacka - odparłem.
- Znienacka? Ha ha. Przecież przychodzę w bardzo ważnej sprawie.
- A mianowicie?
- Chodzi o Lily. - Odparł anioł.
- A o nią - odparłem obojętnie.
- Powinna cię bardziej obchodzić. Jest Naznaczona.
- To nie możliwe. Od setek lat nie było Naznaczonych. To tylko legenda.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Więc żegnaj.
- Też się cieszę, że już idziesz.
- Znowu zaczynasz? - zdenerwowałam się Nela.
- Jakżebym śmiał - powiedziałem, a anioł znikł.
   Poszedłem do sypialni. Zgasiłem światło i zacząłem myśleć. A jeśli Nela miała rację? Jeśli Lily jest Naznaczona co wtedy?

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe. Wuj ma chyba coś wspólnego z Naznaczonymi...

    OdpowiedzUsuń