środa, 14 maja 2014

Rozdział 5 - Anioł Zła (2/2)

   Shadow biegł do domu przez las. Nie zwracał uwagi na gałęzie czy dołki. Musiał jak najszybciej porozmawiać z matką o Naznaczonych, o tym aniele i w ogóle o wszystkim. Gdy wreszcie dotarł do gospodarstwa szybko otworzył drzwi i wpadł do domu. Na stole leżał świeżo upieczony chleb dlatego tez w powietrzu unosił się zapach pieczywa. Dom był pięknie wysprzątany, a na stole leżały świeże kwiaty. Obok leżała maleńka karteczka, ale Shadow nawet na nią nie popatrzył.
   Stanął i zobaczył swoją matkę leżącą na łóżku. Podszedł do niej i próbował obudzić. Chłopakowi napłynęła łza do oka i popłynęła po policzku, by wreszcie wsiąknąć w drewnianą podłogę. Stanął prosto i wyszedł na zewnątrz. zaczął padać deszcz. Shadow pozwolił mu go zmoczyć. Poczuł żal do wszystkiego co żyje nawet do siebie samego. Popatrzył w górę i szepnął "Dlaczego zabierasz mi kogoś kto jest mi tak drogi? Dlaczego?" i rozpłakał się jeszcze bardziej.
   Wieczorem pragnął sam zginąć. Co miał robić na tym beznadziejnym i niemiłosiernym świecie zupełnie sam? Po co mu było życie? Wziął sztylet, który kiedyś należał do jego ojca i przyciągnął do piersi. Wtem pojawił się jakiś anioł. Nie był wcale przyjazny. Otaczał go mrok. Shadow przestraszył się go. Demon powiedział:
- Witaj Shadow.
- K..k..k .. kim je..ss..teś? - zapytał jąkając się chłopak.
- Nie poznajesz własnego ojca? O jak mi przykro. Ale teraz nie czas na czułości.
- Nie możliwe byś był moim ojcem. On walczył na wojnie. Zginął. I .. i ... nie wierzę ci.
- To uwierz, bo to ja zabrałem twa ukochaną matkę, a teraz chce zabrać ciebie. Tylko wbij sobie ten sztylet prosto w serce. A i jeszcze coś. Chciałeś znać historię Naznaczonych ... - nie dokończył, bo przeszkodził mu Anioł Dobra: - Shadow błagam cię nie rób sobie krzywdy. Inaczej proroctwo nie zostanie dokonane. Odłóż proszę cię nóż.
- Nie słuchaj jej, źle gada. Wbij go w swoje serce, a na zawsze będziesz z matką.
- Zamilcz demonie! - krzyknęła kobieta objawiona jako Anioł Dobra. - Shadow posłuchaj ty nie zaspokoisz swej samotności tym, że dołączysz do nieba tak jak twoja matka. Ty potrzebujesz miłości, która ma pewna dziewczyna. Musisz żyć inaczej światem zawładną demony takie jak twój ojciec Mar. Posłuchaj mojej dobrej woli, a co najważniejsze posłuchaj serca.
   Shadow nie wiedział co w tej trudnej sytuacji miał zrobić. Wybrał jednak życie. Demon krzyknął i znikł, a kobieta kiwnęła głowa i odeszła.
   Następnego dnia odbył się skromny pogrzeb. Chłopak stał przy grobie wraz z dwoma grabarzami oraz z pastorem, który odmówił modlitwę za duszę zmarłej. Postanowił pochować ją przy drzewie, które kochała. Po uroczystości szesnastolatek został przy samotnej, niewartej nic usypanej ziemi.
- Będzie ci dobrze mamo. Myślę, ze odnajdziesz nowy dom i zawsze będziesz mi pomagać - powiedział i położył różę na ziemi tuż obok grobu.
   Chłopak odszedł. Miał zaczerwienione oczy od łez. Czuł, że zaraz sam umrze. Jednak to będzie śmierć bez pastora i żadnych rytuałów, bo Shadow nie ma nikogo, żadnego przyjaciela.

_______________________________

Przepraszam za długa nieobecność, postaram się pisać częściej :)

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 4 Anioł Zła (1/2)

*A*R*E*

  Noc minęła swoim zwykłym tempem. Rankiem wstałem i zszedłem na dół. Była godzina ósma rano gdy powitałem stół pełny jedzenia i ani jednej duszy w pobliżu. Nie chciałem wspominać o umarłych po wczorajszej wizyty Neli. Przystanąłem na chwilę i popatrzyłem na obraz wiszący w holu. Przedstawiał kobietę o blond włosach i niebieskich pięknych jak ocean oczach. "Czemu odeszłaś?" - pomyślałem i nagle pojawiły się obrazy z przeszłości: drzewo, lina i zamek. Krew i nóż. Poczułem ciarki na plecach.Nela tak strasznie zginęła. Przeklinałem tamten dzień gdy razem wybraliśmy się do lasu. Dzień, w którym ujawniło się to przekleństwo.
 

*L*I*L*Y*

   Wstałam i popatrzyłam na zegar. Była dziewiąta. Nie chciało mi się ubierać, zle szybko wyciągnęłam jakieś ubranie i zeszłam na dół. Przy stole siedział zatopiony w swoim świecie i myślach wuj.
- Późno wstałaś - powiedział jakby to było cos złego.
- Byłam zmęczona - odparłam i usiadłam przy stole. Wzięłam kromkę chleba i posmarowałam masłem. Następnie zaparzyłam sobie kawę i zaczęłam jeść.
- Zmęczona? - zapytał obojętnie wuj i już otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale on mówił dalej - No cóż widocznie mój brat był aż tak głupi by nie nauczyć cię uczynności skoro ...
- Jak możesz tak o nim mówić? Mój ojciec to najszlachetniejszy człowiek na świecie nie to co ty - krzyknęłam i wybiegłam z jadalni. Szybo pokonałam schody i zamknęłam drzwi mojego pokoju na klucz.

                                     *     *     *

*S*H*A*D*O*W*

   Tak bardzo pragnąłem mieć przyjaciela. Moja matka potrzebowała pomocy więc nie wychodziłem za często z domu, ale czułem mimo wszystko samotność. Nikt mnie nie rozumiał. Nikt nie potrafił uszczęśliwić czy pocieszyć. Wszyscy stali z boku gdy naprawdę kogoś potrzebowałem.
   Tego dnia nie prosiłem o nic Boga, o nic nawet o przyjaciela. Zawsze byłem pomocny, uczynny i dobry, a dostałem straszną karę.
   Szedłem przez las. Był cicho i zapadał zmierzch. Mama dzisiaj o nic mnie nie prosiła więc oddaliłem się od domu na parę godzin. Właśnie wracałem. Poczułem piękny zapach żywicy i wilgoć w powietrzu. Już miałem przechodzić przez strumyk gdy zauważyłem obcą twarz w tafli rzeczki. Nikt za mną nie stał więc bardzo się zdziwiłem. Przerażony spojrzałem w rzekę. Zobaczyłem z powrotem swoje odbicie. "Musiało mi się przywidzieć" - pomyślałem.
- Nie przywidziało ci się - odparł ktoś za mną.

 Odwróciłem się i zamarłem. Widziałem postać przeźroczysta - prawdziwego ducha lub zjawę. Nawet nie wiedziałem jak to nazwać.
- Kim jestes? - zapytałem.
- Dowiesz się w swoim czasie.
- A po co tu jesteś?
- Mam ci cos do powiedzenia.
- A mianowicie?
- Jestes Naznaczony.
- Co to znaczy? - zapytałem, ale anioł znikł. Szybko pobiegłem do domu. Musiałem cos wyjaśnić z moja matką. Kim w ogóle są Naznaczeni. Nie wiedziałem.

C.D.N.

______________________________________________

Przepraszam, że nie całe, ale nie mam czasu pisać, a wiem, ze czekacie na ten rozdział. Dalsza część w weekend (przynajmniej tak myslę)

Pytania:
1. Jak myślicie co wydarzy się dalej?
2. Jak poczuje się Shadow?
3. Jak wam się podoba notka 1-10
4. Kim był anioł?

Pozdrawiam Gabu21

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 3 Anioł dobra

*L*I*L*Y*

   Stałam przed wielkimi wrotami. Było cicho i zapadał zmrok. W końcu drzwi się otworzyły. I dobrze, bo było mi coraz zimniej. Z zamku na dodatek wydobył się chłodny podmuch. Przede mną stała postać przypominająca mężczyznę. Lekko dygnęłam i przywitałam się:
- Witam. Nazywam się Liliana ...
- Lily Mond? - dokończył zimno mężczyzna.
- Tak. Podobno mieszka w tym zamku mój wuj, Are?
- Wejdź - odpowiedział człowiek.
   Od razu wydał mi się zimny i nieprzyjemny. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, ale chyba nie musiał go robić. Cicho podniosłam mój bagaż i dogoniłam go.
- Przepraszam cię - powiedział - zapomniałem się przedstawić.
"W samą porę" - przeszło mi przez myśl.
- Nazywam się Are Mond i zdaje się jestem twoim wujem. - Powiedział to tak nienaturalnie i chłodno jakby obojętnie. Od razu go znienawidziłam. I choć było bardzo ciemno ujrzałam jego bladą twarz. Była przepracowana. Przez chwilę myślałam, że praca go wykańcza, ale to chyba nie było to.
   Poszłam za nim, gdy nagle stanęłam patrząc na piękny obraz. Wuj nie zatrzymał się więc szybko musiałam za nim biec. Doszliśmy do schodów i wspięliśmy się na szczyt. To było wieża jak się później okazało. Are zaświecił światło i ujrzałam piękny, mały pokoik. Wuj wyszedł i usłyszałam na schodach jego kroki. Rozejrzałam się po pokoju. Wydawał się taki piękny, ale czułam, ze skrywa jakąś tajemnicę, o której dowiem się w swoim czasie. Teraz pomyślałam o całym zamku. Po co wujowi taka twierdza? I czemu moi rodzice mi o nim nie powiedzieli? No i pozostają jeszcze jego myśli. Nic nie odczuwam, tak jakby on nie miał zmartwień, pragnień itp. Wyjrzałam na zewnątrz. Wszędzie rosły drzewa i pięły się winorośle. "No to fajne życie mnie czeka" - pomyślałam. Usiadłam na łóżku i rozpakowałam ubrania. Schowałam je do kufra przed łóżkiem. Popatrzyłam na zegar. Dochodziła dwudziesta druga w nocy. Ubrałam piżamę czy jak to tam nazwać i położyłam się spać. Jutro czekało mnie poznawanie nowego domu.

*A*R*E*

   Schodząc na dół myślałem o Lily. Nie było mi jej żal. W ogóle nie przejmowałem się jej losem. Była jak tysiące ludzi w Norwegii. Ale było coś w je oczach, coś innego. "Nie będę zaprzątał sobie tym głowy" - pomyślałem i wszedłem do biblioteki. Popatrzyłem na księgę leżącą na biurku i zamknąłem ją odkładając na miejsce. Popatrzyłem w stronę dużego obrazu nad biurkiem i poczułem się obserwowany lecz w pokoju nie był żywej duszy, ale mogła być nieżywa.
- Czego znowu ode mnie chcesz? - zapytałem. Nikt nie odpowiedział, ale usłyszałem podmuch wiatru.
- Niczego. Przyszłam cię odwiedzić - powiedział jakiś głos, a później ujrzałem piękną kobiete odzianą w suknię. Przybyła jako duch. Okno otworzyło się szerzej.
- Nela rozmawialiśmy już o tym twoim przychodzeniu znienacka - odparłem.
- Znienacka? Ha ha. Przecież przychodzę w bardzo ważnej sprawie.
- A mianowicie?
- Chodzi o Lily. - Odparł anioł.
- A o nią - odparłem obojętnie.
- Powinna cię bardziej obchodzić. Jest Naznaczona.
- To nie możliwe. Od setek lat nie było Naznaczonych. To tylko legenda.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Więc żegnaj.
- Też się cieszę, że już idziesz.
- Znowu zaczynasz? - zdenerwowałam się Nela.
- Jakżebym śmiał - powiedziałem, a anioł znikł.
   Poszedłem do sypialni. Zgasiłem światło i zacząłem myśleć. A jeśli Nela miała rację? Jeśli Lily jest Naznaczona co wtedy?

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 2 Zamek ze złamanym sercem

   Lily, a właściwie Liliana miała piętnaście lat. "Jak ten czas szybko mija" - mówili nieraz Kaleb i Sonia. Nie tak dawno ich córeczka była taka mała, a teraz wchodziła w dorosłe życie. Trochę niepokoiło to jej rodziców, ponieważ tutaj w wiosce na pewno nie znajdzie dobrego kandydata do małżeństwa, a to oznacza, że wyjedzie i możliwe, że w ogóle do nich nie wróci. No bo po co. Skoro w mieście będzie miała dobrze to przecież może tam zostać.
   Kaleba najbardziej martwiło to, że Lily ich zostawi, a bez niej sobie nie poradzą z gospodarstwem. A jeżeli nie będą sobie z niczym radzili to nie zarobią pieniędzy na jedzenie dla siebie i zwierząt.
To jednak nie był największy problem, bo najbardziej w głębi duszy Kaleb nie martwił się o mała zagrodę, ale o córkę, która była taka cicha. Trudno byłoby jej się przyzwyczaić do gwaru miasta. Ona przecież nie należy do tych osób, które kochają huk. Lily to spokojna dziewczyna. Spokojna i pomocna.
   Dzień zapowiadał się słonecznie gdy pierwsze promyki słońca wdarły się do maleńkiego pokoju na poddaszu. Ptaki ślicznie ćwierkały, a kolorowe motyle zaglądały do okienka młodej dziewczyny, która teraz przebudzona leżały w białej pościeli na łóżku. Miała ona czarne włosy wyglądające w tej chwili jak rozżarzone węgielki w tym świetle słońca. Leżała i marzyła.
   Nagle rozległ się głos z dołu. To wołała ją matka do codziennych obowiazków. Lily szybko ubrała się i zeszła do wołajacej ja matki. Sonia kazała nakarmić jej kury i świnie po czym wyprowadzic krowę na pastwisko. Lily szybko zjadła śniadanie i wyszła na dwór. Wyszła z domu i skierowała się do stajni. Wzięła wiadro z paszą i poszła nakarmić świnie. Później wzieła ziarno i kury.  Wyszła na pastwisko i wzięła krowę. Pasąc ją robiła wianek z kwiatów.

Rosły tam maki i stokrotki.
   Wtem Lily usłyszała krzyk. Nie rozpoznała nadawcy, ale zmartwiła się bardzo. Szybko pobiegła. Była daleko. Musiała biec przez las i łąkę. Czuła, żer stało się coś strasznego. Był ciepły wieczór. Gdy biegła przez łąkę wiatr rozwiewał jej piękne włosy, a ona czuła na twarzy jego chłodną naturę.
  Kiedy wreszcie dobiegła, stanęła pod drzewem i omal nie zemdlała. Jej dom stał w płomieniach. Wszędzie widziała ludzi z wiadrami wody. Lily wybuchła płaczem. Zaczęła biec w stronę drzwi. Nagle ktoś ją powstrzymał. Wtedy zrozumiała i zaczęła krzyczeć:
- Mamo!!! Tato!!! - ale nikt jej nie odpowiedział.
   Minęło kilka dni po tamtej smutnej nocy. Lily często patrzyła na ruiny swojego domu. Nie mogła spać po nocach, bo wciąż myślała o najgorszym dniu w jej życiu.
   Tydzień po tym wydarzeniu odbył się pogrzeb Kaleba i Soni. Wszyscy byli ubrani w czarne, żałobne stroje i ze złamanymi sercami szli w stronę cmentarza. Szła cała wieś towarzysząc Lily w tym smutnym dniu. Dziewczyna cały czas miała łzy w oczach. Gdy wróciła do domu, w którym mieszkała, a był to dom sąsiadki zauważyła list zaadresowany do niej.
   Otworzyła kopertę i zaczęła czytać:
 
 
"Droga Lily"
Nigdy nie wiadomo co się stanie. Czy umrzemy ze starości czy też coś nam się przydarzy.
Zawsze chcieliśmy o ciebie dbać. Od małego byłaś inna, różniłaś się od nas, ale my zawsze cię
kochaliśmy bez względu na to jaka jesteś i jak wyglądasz. Byłaś naszym małym, kochanym aniołkiem.
Teraz jeśli czytasz ten list wiesz, ze nas już nie ma na Ziemi, ale jesteśmy
w Twoim sercu. Pamiętaj o nas.
Zostałaś sama? To nieprawda. Przyjedzie po ciebie powóz i pojedziesz do mojego brata Arego.
Nigdy go nie widziałaś ani nie poznałaś, ale jesteśmy razem z mamą dobrej myśli, że go
jednak go polubisz. On tez jest inny. Zawsze się wyróżniał. Myślę, że on ci pomoże dostrzegać
Twój dar. To był dla nas zaszczyt wychowywać ta piękne i pomocne dziecko.
My zawsze przy Tobie jesteśmy. Nie bój się nowych rzeczy.
Kiedyś znów się spotkamy i tam już nie będziemy cierpieć.
 
Całujemy mocno:
Tata
i Mama.
 
<3
 
 
    Łza nagle kapnęła na papier. Lily cicho patrzyła na list. Zawołała posłańca i dała mu karteczkę z adresem domu wuja Arego, a ona sama zaczęła się pakować. Schowała list i wzięła walizkę. Zaczęła szukać po szafie najpotrzebniejszych rzeczy.
   Dwa dni później już jechała powozem prowadzącym do wuja. Lily myślała co powie gdy już go spotka. Co zrobi, jak się ma zachować, czy wuj w ogóle ją chce? Nie wie tego, ale zaprosił ją tutaj.
Ku jej oczom ukazał się stary zamek. Brama była lekko uchylona. Woźnica powiedział:
- To tutaj, ale dalej panienka musi iść sama. Are nie przepada za gośćmi, więc ja nie będę się wpychał w jego posiadłość. Powodzenia.
- Dziękuję za wszystko. A powodzenie na pewno mi się przyda - odparła cicho dziewczyna i przeszła przez bramę. Niedługo potem stała przed wrotami zamku. Zauważyła potężną kołatkę. Wreszcie odważyła się zapukać. Co ona będzie robić w tym zamku? Co ją tu czeka? Wielka niewiadoma stała przed tą młodą dziewczyną. Tylko czy ten zamek jest na tyle by pomieścić złamane serce tego dziecka? 
 
 
___________________________________________________________
  • Dziękuję za cierpliwość
  • Życzę wszystkim wesołych walentynek
  • <3
 
 
 


poniedziałek, 27 stycznia 2014

1 # Informacja

   Hej!
Po pierwsze: Notka będzie raz ewentualnie dwa razy na tydzień.
Po drugie: Mail bloga to:  naznaczenidziecinocy@gmail.com    
Po trzecie: Proszę o zostawianie reakcji pod postami

Pozdrawiam :) Gabu21

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 1 Lata dzieciństwa

   Gdy Lily miała już 7 lat zaczęła się przygoda z myślami innych ludzi. Dziewczynka mogła czytać i rozumieć zmartwienia oraz radości innych nawet swoich rodziców. Zaczynała powoli dochodzić do tego, że oni mają bardzo dużo zmartwień w związku z nią i jej przyszłością. Zaczynała bać się, że chcą się jej pozbyć, że jej nie kochają. To było nieprawdą. Kaleb i Sonia byli najwspanialszymi rodzicami na Ziemi. Tak twierdziła podświadomość dziewczynki. Lily jednak nie wiedziała kogo słuchać. Swoich myśli czy podświadomości?
   Dręczyły ja koszmary, nie spała po nocach. Pewnego wieczoru tuż po godzinie 20.00 Kaleb usłyszał wołanie córki. Od raz pobiegł do jej sypialni na górze. Wpadł do pokoju i zobaczył jak mała płacze przez sen. Podszedł do jej łóżka i przytulił ją. Miał łzy oczach patrząc na nią. Nie wiedział co jej się śni, ale tak czy inaczej chciał jej pomóc. Nagle przyszła również Sonia i zobaczyła tę piękną i wzruszającą scenę.
   Dziewczynka po chwili obudziła się i poczuła ciepło. Było to ciepło prostu z serca. Wtedy zrozumiała, ze tego właśnie potrzebowała.
   Następnego dnia natychmiast gdy Lily wstała od razy poszła na dół zjeść śniadanie. Wczoraj bowiem ojciec obiecał jej że pojadą do miasta. Trondheim było pięknym miastem południowej Norwegii i wspaniałym miejscem by wybrać się do niego na wycieczkę. Przez całą drogę do niego Lily zachwycała się uroda pól i wzgórz. Kochała przyrodę. Przyroda kochała ją. Dziewczynka rozumiała dlaczego wieje wiatr i rosną kwiaty. Była bardzo mądra i dużo chciała wiedzieć o świecie. Rodzice opowiadali jej o wszystkim co sami widzieli i gdzie byli. Obiecali jej nawet, ze gdy skończy 16 lat zobaczy Danię, Szwecję i wiele innych krajów.
   Był rok 1843. Kilka miesięcy temu w Trondheim mieszkańcy przeżyli jeden z największych pożarów, a jednak pozostali w mieście, które teraz tętniło życiem. Lily była bardzo zadowolona z wyjazdu, który został w jej sercu na zawsze.

                            *                                   *                                 *

   Tymczasem w maleńkiej chacie oddalonej daleko na północ Norwegii przy ciepłym kominku siedziała kobieta i opowiadała swojemu synowi bajki. Dziecko siedziało na kolanach matki i bardzo uważnie słuchało każdego zdania jakby chciało zapamiętać tę chwilę jak najdłużej.
   Chłopiec miał na imię Shadow co znaczy "cień". Miał on psa, na którego wołał - Black. Bawił się z nim każdego dnia. Był jego największym przyjacielem. Shadow czuł tę samą tęsknotę co Lily. Tak jakby byli stworzeni do tego by się poznać. Było to jednak niemożliwe, ponieważ Lily mieszkała na południu Norwegii, a Shadow na północy.
   Następnego dnia gdy tylko pierwszy nieśmiały płomyk słońca wpadł do pokoju chłopca te był już na nogach i szykował się by wyjść na dwór. Szybko się ubrał i wziął wiadro. Nabrał wody ze studni i zaniósł ją matce, która obiecała mu przyrządzić jego ulubioną zupę. Chłopiec robił wszystko by było jej dobrze. Jego ojciec nie żył od pięciu lat, lecz rodzina jakoś sobie radziła.
   Matka Shadow' a miała na imię Rosa. Jej syn uważał to imię za szlachetne i piękne. Kobieta miała to samo zdanie o imieniu synka. Dziwiło ją jednak tylko tyle, że jej syn był zupełnie inny niż ona i jej mąż. Miał czarne włosy i niebieskie oczy. Czy był wyjątkowy? Na pewno, ale jeszcze nikt nie wiedział co czekało go w przyszłości...

piątek, 24 stycznia 2014

Prolog



   Wszystko zaczęło się od nocy. Była ona piękna i bardzo radosna, bo tej właśnie nocy na świat przyszła mała dziewczynka. Jej rodzice bardzo się cieszyli, że ją mają. Mieli jednak jedno zmartwienie.
Dziewczynka nie była do nich w ogóle podobna. Pierwszy zaczął na ten temat rozmowę Kaleb:
- Nie martw się Sonia. To na pewno przyjdzie z wiekiem - pocieszał żonę ojciec dziecka.
- A jeśli nie - martwiła się Sonia.
  Sonia miała rację. Dziewczynka, którą nazwano Lily nigdy się nie zmieniła. Nadal miała niebieskie oczy i czarne jak noc włosy. Była jednak bardzo śliczna i wszyscy we wsi, w której mieszkała bardzo ją kochali. Była uczynna i pracowita. Potrafiła pomagać innym bez jakiejkolwiek prośby. Miała też niezwykłą moc. Potrafiła czytać w myślach i gdy tylko spojrzało się w jej piękne oczy łza zakręciła się w oku.
   Rodzice byli z niej bardzo dumni, bo bardzo im pomagała. Inni ludzie mieli o niej dobre zdanie. Jednak Lily była smutna. Pewnego dnia Sonia zapytała:
- Lily co się stało?
- Nie wiem mamusiu, ale czuję się samotna. Nie ma tu żadnego dziecka, z którym mogłabym się bawić i to jest takie niesprawiedliwe - powiedziała wówczas pięcioletnia dziewczynka.
- Jak to? A Cleo? Albo Suzy?
- One nie są fajne i przezywają, ja nie chcę się z nimi bawić. Potrzebuje kogoś kto jest taki jak ja, kto mnie zrozumie będzie mnie naprawdę lubił.
- Rozumiem - odpowiedziała Sonia i popatrzyła na córkę po czym zawołała Kaleba i zaczęła z nim rozmawiać mówiąc Lily by poszła się pobawić. Dziewczynka od razu posłuchała i poszła na podwórko. Rodzice patrzyli na nią przez okno. Mała bawiła się z psem. Sonia nagle powiedziała przerywając ciszę:
- Lily mówiła, że nie ma żadnego przyjaciela. Tak pięknie mi o tym opowiedziała.
- Tak wiem słyszałem. Nie wiem co mam na to powiedzieć. A może by tak wysłać ją do mego brata Arego?
- Nie to zły pomysł. Przecież ona jest jeszcze taka mała i nie możemy pozwolić by zgubiła się w zamku Arego. A z reszta gdzie mogła by się tam zaprzyjaźnić i z kim?
- No nie wiem, ale byłaby to dla niej jakaś odmiana, nieprawdaż?
- Nie wiem. Nie mam do tego głowy dzisiaj. Pomyślimy o tym jeszcze kiedyś, a teraz chodźmy do niej. Widzę, że jest zmęczona jak ja sama.
   Jej mąż na tym przystał i poszedł po córkę. Mała nie chciała iść spać, ale po 5 minutach zasnęła w rękach ojca. Kaleb spojrzał na nią i zaniósł ją do łóżka. Gdy przykrył ją kołderką szepnął:
- Co z tobą będzie Lily?
                               
                             *                   *                    *

   Tego samego dnia w innej części kraju również spać poszło dziecko. Mały chłopiec usnął w rękach matki, bo tylko ją miał. I tak zakończyły się pierwsze lata dzieci nocy. Wielka niewiadoma czekała na nich w przyszłości ...